Nie znam ſię nawet y z tymi Muzami,
Które tych wſzyſtkich czynią Poetami,
Co ich wzywaią. Ja to mam za baśnie
Aby co darem przyiść mogło y właśnie
Jakobyś znalazł. Za pracą BOG dawa [1]
Wſzyſtko, iako to ktoś mądry przyznawa.
Chyba żeby ten miał być Pisorymem, [2]
Co ſobie głupiey fantazyi dymem
Głowę zaraził, y iuż tak rozumie
Ze wierſze piſać bardzo dobrze umie:
A on nieborak płonne chwyta ſłowa, [3]
Z których pochodzi prożna sensu mowa;
Jedno ſię zgoła drugiego nie dzierży
Choć wierſz nie rowny niemal nicią mierzy.
Y acz ná palcach syllaby rachuie,
Prożno ſię iednak biedzi y morduie,
Prożno łeb drapie, y coraz zębami
Strzyże paznokcie nad złemi wierſzami.
Bo co przypiſze, to zmaże, to kryśli
A nic godnego przecie nie wymyśli.
Nie to Poeta co zliczył syllaby
Y ná to tylko pilno patrzy aby
Jako pod cyrkuł wſzyſtkie rowne były, [4]
Więc by ſię Rymy iednako kończyły:
Ani ten ma być Poetą mym zdaniem
Który powiada że iednym piſaniem