Przynaymniey niech da mieyſce przykładowi
Gdy niechce wierze ani rozumowi:
Słuchayże tedy co do potomności
Podał ten co był pełen ſzczęsliwości,
Uważay co ſam o ſobie wyznawa
Gdy z s ebie[1] przykład y naukę dawa.
Uwielbiłem (pry) wſzyſtkie moie ſprawy,
P ń k e[2] albo więc ucieſzne zabawy
Miałem. Pałace przepyſzne buduiąc,
Ogrody śliczne ſadząc, y gotuiąc
Cożkolwiek oko lubi, co ſmakuie
Człeku, y w czym guſt y uciechę czuie;
Wſzyſtkiego ſobie pozwolić umiałem
Y kſztałtnie zażyć, zwłaſzcza kiedy miałem
Srebra y złota mnoſtwo niewidane,
Do tatkow[3] wſzelkich zbiory nieſłychane,
Sprzęty nad wſzyſtkich Królow doſtatnieyſze,
Muzyki wſzelkie y naypocieſznieyſze;
Sług była liczba, koni przytym ſtada,
Y Trzody zgoła wſzyſtkiego gromada,
Gładkich Dam kupa, część oblubienice
Częścią śpiewaczki albo ſłużebnice,
Wſzyſtkie urodą prawie niezrownaną,
Także grzecznością niewypowiedzianą;
Przytym obfitym Pańſtwie niewzroſzony
Spoczynek ſłodki, pokoy ulubiony,
Nadto w czym koniec ieſt doſkonałości,
Rozum głęboki y pełen mądrości,
Ktorey się wſzyſcy prawie zdumiew li[4]
Kiedy umyślnie do mnie przyiezdzali,
Aby mię ſłuchać gdym o wſzech rozmawiał
Rzeczach, y o nich ſwoy rozſądek dawał.
Strona:Poeta Łukasza Opalińskiego.djvu/021
Ta strona została uwierzytelniona.