nocą, gdy cierpienia zwolniały, duch jego odzyskiwał wszystkie swe władze, iż nie tylko rozmawiał z otaczającymi go przyjaciołmi, ale i błyskał dawną bystrotą pojęcia. Trzeciego dnia konania zasnął wreszcie w Bogu — spokój duszy jego!
Pogrzeb odbył się bardzo skromnie — bo takie było zmarłego poety życzenie: tylko kilku przyjaciół Francuzów i kilku tam przebywających Polaków garstkę ziemi na grób mu rzuciło. Na smętarzu stanął krzyż żelazny z prostym napisem:
Tak zgasło życie prawego syna ojczyzny — ale pamięć jego nigdy nie przeminie!
∗
∗ ∗ |
Konstanty Gaszyński nie należy do poetów pierwszego rzędu — i nigdy do tego stanowiska nie miał pretensji. W utworach jego nie szukać ani wzniosłości Adama, ani mistycyzmu przyjaciela jego Zygmunta, ani w końcu polotu i ogromu obrazów Juljusza! Nie ma tam nawet odcienia wyskoków świątobliwego Bogdana Zaleskiego, tem bardziej ognistego Seweryna Goszczyńskiego — szukać tam nie można przymiotów innych poetów jego szkoły i czasu. Ale też gdzie, jeżeli nie w Gaszyńskim szukać: tej miękkości i gładoty stylu, tej ludowej prostoty pojęcia, tej otwartości myśli, tego uroku czarodziejskiego formy? — Przez nie staje się Goszczyński poetą samoistnym odrodze-