Ale gdy zaczął tonąć w morzu zadumanek,
Panna jak hyży ptaszek znów wbiegła na ganek.
Ocknął się pomięszany — lecz czuł że w tej chwili
Los przyjazny ku niemu szalę szczęścia chyli;
Zebrał całą odwagę — a miał jej nie dosyć —
I rzekł skromnie: «Ja chciałbym — Panią — o coś prosić.»
— «O cóż?» — «O podarunek.» — «Dał mi Pan frasunek,
«Bo trzebaż jeszcze wiedzieć jaki podarunek?»
— «Zaręczam że ta sprawa nie skończy się sprzeczką
«Niech tylko Pani powie maleńkie słóweczko
«Daruję!» — «No, daruję!» z uśmiechem odrzekła.
On pokazał plecionkę — ona raka spiekła —
Zdziwiona, przerażona, drżąca przed nim stała,
Cofać słowa nie śmiała — a może nie chciała;
A Panicz, wyczerpnąwszy cały zasób męztwa,
Zamilkł — jakby się wstydził zdradnego zwycięztwa.
Dopiero gdy ich oczy spotkały się razem
I zlepiły się, zrosły jak magnes z żelazem,
Zabrzmiały w strunach serc ich, zmarłe w ustach dźwięki:
Wyrzuty — przebaczenia — skargi i podzięki,
I przysięgi karmione a tajone w łonie;
Wierności aż do zgonu — wierności po zgonie! —
— I znów zaczęli gadać o słońcu, pogodzie,
I o ślicznym jaśminie co uschnął w ogrodzie —
Potem inne, weselsze toczyli rozmowy,
Lecz o lalki warkoczu nie było już mowy.
∗ ∗
∗ |
Któż był kiedy szczęśliwszym, dziwnych zdarzeń zbiegiem:
Czy Aleksander Wielki po nad Indu brzegiem?
Czy Cezar, gdy bogowie na błoniach Farsali
Z tryumfem nad Pompejem: rząd świata mu dali?
Napoleon? gdy pragnąc uwiecznić swe plemię
Ujrzał syna dziedzica w rzymskim diademie?
O! nie! — radość zdobywców dumna a zwodnicza,
Nie może się porównać z radością Panicza!