Strona:Poezje (Gaszyński).djvu/048

Ta strona została uwierzytelniona.

Słodząc marzeniem długą wygnania tęsknotę —
Zerwałem kilka kwiatków i wianek z nich plotę:
Uczeń, dla ciebie Mistrzu! — Niechaj w twojej dłoni

Te drobne niezabudki, uszczknione przed porą,
Rozkwitną — i pod cieniem twej chwały nabiorą
Więcej barwy, powabu, świeżości i woni!
1834.





POŻEGNANIE.
DO Z. K.

Nie będę płocho skarżył przeznaczeniu
Że nas rozdziela — bo serc przyjacieli
Najdalszy zakres ziemi nie rozdzieli —
One ku sobie, w słodkiem zachwyceniu,

Spłyną po złotym marzenia promieniu. —
A wtenczas znowu radośni, weseli,
Dawnego szczęścia będziem obraz mieli:
Odżyję w twojem, ty w mojem wspomnieniu!

I jeśli kiedy w wieczornej godzinie
Obłok z północy ku tobie nadpłynie,
Pojrzyj na niego oczyma czułemi;

On ci przyniesie woń rodzinnej ziemi,
A z nią wspominki zbiegłego wesela,
Uścisk, westchnienie i łzy przyjaciela!
1828.





ZIMA.

Na ziemię, jakby całun, śnieżna padła szata,
Złoty blask słońca czarne przesłoniły chmury;
Wszystkie kwiaty powiędły i gaj już ponury
Bo w nim umilkła ptasząt gromada skrzydlata!