Gdy po raz pierwszy, z nieba na ziemię Hellady
Proste i skromne dziewczę, Poezja zstąpiła:
Jej mowa nieuczona głosem serca była,
Nieznająca barwideł ni sztucznej ogłady. —
Tyś pojął jej natchnienia śpiewaku Iliady!
I choć twej wyobraźni gorejąca siła
Godnym Bogów językiem do ludzi mówiła,
Synu natury, szedłeś w matki twojej ślady!
Bardzie! dręczon ślepotą, w nędzy posiwiały,
Coś współczesnym otworzył złote bramy nieba,
Musiałeś u nich żebrać litości i chleba!
Cierniami kryta droga co wiedzie do chwały!
I każden liść wawrzynu, nim czoło otoczy,
Wprzód się krwią zarumieni i łzami się zmoczy!
1834.
Mistrzu! gdy odczytuję twej muzy utwory,
Straszne jako biblijnych proroków widzenia,
Nie dziwi mnie żeś nucił tak ponure pienia
I brał do twych obrazów tak czarne kolory!
Gorycz dni twe zatruła — i od owej pory
Gdyś wygnaniec z ojczyzny, szukał bez wytchnienia
Dla siwej głowy twojej u obcych schronienia,
W własnem życiu znalazłeś do twych pieśni wzory!