Głośne a marne echo — cień — błądząca mara
Po smętarzach zamierzchłych dziejów — i nic więcej!
Bo każde dzieło gwałtu, czyn siły zwierzęcej
W proch idzie — cięży nad nim zapomnienia kara! —
Lecz twory ducha — myśli starożytnej dzieła,
Nieubłagana niczem — dłoń czasu nie tknęła:
Ostał się Homer, Wirgil i Księga Platona!
Żyje dotąd i hołdy potomnych odbiera
Apollin Belwederski, Florencka Wernera[1],
I ów marmur jęczący grupy Laokona!
1854.
I tobie się Rajnoldzie moja łza należy —
Śpiewaku dźwięcznych piosnek, które młodzież cała
W świetnych dniach Listopada z dumą powtarzała,
I które przeszły w usta ludu i żołnierzy.
A kiedy naród cały do obrony bieży,
Tyś, porzucając lutnię co tak mile brzmiała,
Chwycił oręż w dłoń wieszcza — i na wrogów działa
Szedł z bagnetem, co z bliska w nagą pierś uderzy!
Szczęsnyś! bo w Ostrołęce śród rzezi i wrzawy,
Gdy krew twoja płynęła w czyste Narwi zdroje,
Wojsko szło do attaku nucąc pieśni twoje!
Szczęsnyś! bo kiedyś konał na szańcach Warszawy,
Słyszałeś krzyk zwycięztwa — i nie dożył chwili
W której wodzowie nasi w grób Polskę wtrącili!
1835.
- ↑ Posąg greckiego dłuta zwany Wenerą medycejską, znajdujący się we Florencji.