Dziś wędrowiec zagnany po nad brzegi Ronu,
Widząc zamek Klemensa w gruzy rozwalony,
Pyta ruin co kryją trzech Papieżów trony,
Gdzie się podziała dawna świetność Avenjonu?
Przed wieki, wieszcz, wygnany z rodzinnego sioła,
Spotkał pośrod twych murów, marzeń swych anioła —
I splatał z dźwięcznych rymów wieńce dla jej czoła!
Dziś, tu chwała Papieżów w zapomnieniu drzymie!
Ale chwała poety żyje w jego rymie
I lud powtarza Laury i Petrarka imię!
1834.
W pięknym kraju Prowancji, śród wyniosłej góry,
Góry granitowemi najeżonej skały,
Którą zieloną szatą sosny przyodziały,
A srebrnym baldachimem ocieniają chmury —
Bieleją się klasztoru opuszczone mury,
Gdzie pustelnik samotny, wiekiem posiwiały,
Wskazuje wiernym miejsca, co niegdyś widziały
Żal i łzy Magdaleny, śród groty ponurej. —
O! córo Galilei, nadobna grzesznico:
Kobieto z czułem sercem — której nie łez zdroje,
Ale miłość otrwarła do niebios podwoje!
Lubię widzieć twój obraz, piękna pokutnico,
Jak cię Tycjan malował — w głębi ciemnej groty,
Osłonioną jak płaszczem, w jasnych włosów sploty!
1834.