W tej altanie, śród kwiatów południowych woni,
Siedziało dziewczę, równe aniołom w urodzie,
A przy niej co wieczora, o słońca zachodzie
Siadywał obcy młodzian, jej dłoń w swojej dłoni!
I w oczach ich przeglądał uczuć promień czysty:
I serca jak dwie lutnie jednym taktem biły —
I usta miały mówić co serca mówiły.
W tem młodzian nagle wspomniał na kraj swój ojczysty
I na kochankę, której przysiągł wierność stałą:
I wyznanie miłości w ustach mu skonało!
1833.
Cóż to za sen uroczy spłynął mi z wysoka?
Widzę cudny krajobraz — w okół, niby fale,
Świerkami strojne góry piętrzą się wspaniale —
Niżej, niby kobierzec, dolina głęboka!
A jak może dosięgnąć rączy promień oka,
Szmaragdy łąk się błyszczą przy nieba krysztale —
Tu złoto winogradu — tam kwiatów korale —
I lazur wód rozwitych jak wstęga szeroka!
O! znana mi! — pamiętam! — znana okolica!
W przedkolebkowem życiu bujałem w tym kraju
I odtąd tęsknię za nim — to dolina raju!
— Lecz ja nie śnię! — Ten widok który mnie zachwyca,
Obraz, któremu w świecie nie dorówna żaden,
To ziemia podsłoneczna; a ten kraj — to Baden!
1848.