Tu, naprzeciw Wulkanu, co grozi dniem sądu
Lud wesoły, pod cieniem gajów pomarańczy,
Przy dźwięku mandoliny, śmieje się i tańczy!
Tu każda wyspa golfu, każda stopa lądu
Od rumowisk Pompei, aż po grób Wirgila,
Wiecznie wdzięczy się, stroi, nęci i przymila!
1854.
POD SOLURĄ.
Żeglowałem przez jezior Szwajcarskich błękity —
I wzrok mój zczarowany, szczeblując do góry,
Przez sioła i szalety, przez skały i chmury,
Biegł — aż na Alp śnieżystych niedostępne szczyty!
I wąwóz Grindelwaldu, lodami pokryty,
Odkrył mi swe przepaście i swych grot lazury —
I Gisbachu wodospad huczał mi swe chóry —
I Jungfrau dała dotknąć swoich stóp granity!
Przecież w krainie Tela, pośród cudów tylu,
Więcej wzruszył mi serce, niż góry, potoki,
Skromny pomnik z kamienia smętarzu Zuchwylu.
W nim zwycięzcy Racławic spoczywały zwłoki —
Wprzód nim Matka Ojczyzna przyszła tu w żałobie
Zabrać ten skarb i złożyć w królów swoich grobie!
1850.