Dziś Europa końskiemi kursami zajęta;
Sportem bawią się Lordy, Grafy i Książęta —
Więc dziadzię nie zadziwi to jeszcze wyznanie,
Że nietylko klacz moja do wyścigów stanie;
Lecz że zamiast Jockeja ja sam jej dosiędę
I przez dwanaście barjer przeskakiwać będę!
Wszelki duch Pana chwali! Czyż mnie słuch nie myli?
My, szlachta starej daty, tegośmy dożyli,
By patrzeć, jak przed obcą rzeszą nasze wnuki,
W dłoń, zdolną dzierżyć szablę, ująwszy munsztuki,
Puszczają się na hece i łamane sztuki! —
Siwej mej głowie tego waść oszczędzisz sromu.
A toż to byłby splendor dla naszego domu,
Gdyby się kraj dowiedział że prawnuk daleki
Tych, co męztwem i radą słynęli przed wieki,
Co w rodzie senatory miewał i biskupy,
Zleciał na kursach konnych przez łeb Turtelsupy!
Dziadzio widzę się gniewa, a Pan Bóg wie za co!
Nie! — pokolenie nasze nie całkiem ladaco
Dla tego, że ma zmienne zabawy i gusta.
Inny był Rzym za Grachów, inny za Augusta!
Czyż u nas przed stu laty byłoby stosownie,
Gdyby jaki syn pański zakładał cukrownie?
Jego dziadek senator wyrzekł by się wnuka;
Możeby nawet przyszło do prawa kaduka!
Dziś największe imiona fabryk się nie wstydzą;
Gdyż w tem i dobro kraju i zysk własny widzą —
A ze starych portretów, wiszących u ściany,
Zapewne im nie łają ich przodki Hetmany;
Bo pieniądz jest zaszczytem gdy zapracowany!
Tak samo, dziadziu drogi, dziś sportu rzemiosło
Z Londynu i z Paryża do nas się przeniosło.
Nie splami się od niego moja tarcz herbowa;