Pan ekonom, proszę Jaśnie Pana!
Wpuścić. Teraz znów inny czeka mnie certamen.
Niech będzie pochwalony!
Na wiek wieków — Amen!
No, Tatarkosiu! cóż tam słychać na jarmarku?
Ze przeproszeniem, harmider, wre jak woda w garku;
Kupców huk, lecz wybrydni, bo twaru pełno,
A więc sobie dworują i nad naszą wełną.
Ten mówi że za gruba — ów, że się zleżała;
A trzeci, z przeproszeniem, że nie dosyć biała!
Jeden tylko, z Kalisza —
dziwne ma nazwisko!
Kruc czy Kuc — ot, zwyczajnie jakieś prusaczysko,
Deklaruje wziąść hurtem — lecz płaci za nisko.
A więc przyszedłem z prośbą o instrukcje nowe,
Bo jutro, z przeproszeniem, sprawy jarmarkowe
W zawieszeniu — i pewno kupiec będzie rzadki.
Wszystko za Mokotowskie wyciągnie rogatki,
I Jaśnie pan zapewnie tam wyruszy z rana —
Ja również —