Spieszno mi — mam zajęty dzień interesami;
W bardzo ważnym procesie stawam przed kratkami,
A może nawet po nim przyjdzie sprawa druga. —
Szanownego Prezesa najżyczliwszy sługa!
Drogi panie Dyderski! dzisiaj najwyraźniej
Dałeś mi szczery dowód prawdziwej przyjaźni.
Wyrwać go z tej przepaści jeszcze czas jest może —
I przy Twojej pomocy, miłosierny Boże,
Tym szaleństwom i hańbie dziś koniec położę!
Wiem prawdę — lecz mi spadła straszniejsza od gromu,
Zwiastująca dyshonor dla mojego domu! —
A jam liczył niebaczny, że mój wnuk Marceli
Pociechą mi ostatki życia uweseli!
Że strzegąc poczciwego przodków obyczaju,
Będzie chlubą rodziny, zaszczytem dla kraju —
A on! —
Jam, zaślepiony, ucha mu nadstawiał,
Gdy mi wczoraj o swoich folblutach rozprawiał,
I starca miękkie serce do pobłażań skłonne,
Już go uniewinniało za te szusy konne! —
Panie! przed Twem obliczem pełen skruchy stoję!
Gorycz, którą mnie poisz przyjm za grzechy moje,
Ale mnie nie opuszczaj w tej biedzie i wstydzie! —