Strona:Poezje (Gaszyński).djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

Blask nieba co na obcej ziemi go otacza
Nie wydoła zagładzić, w pamięci tułacza,
Krainy, kędy wiecznie myśl jego ulata;
Przyjaźń, gościnność, miłość, zastąpić nie zdoła
Tkliwych uścisków matki, lub siostry — anioła,
Co marzy każdej nocy o powrocie brata! —

Jeden z krain południa, drugi z ziem północy,
Z rodzinnych drzew zerwane śród burzliwej nocy
Dwa listki padłe razem w dalekie płaszczyzny —
Zbliżyliśmy się obaj, wzajem dłoń podali,
Bośmy razem jak bracia pierś wolności ssali
I jednem mlekiem żyli — miłością ojczyzny!

Obca ziemia nam dotąd nie była macochą.
Znaleźliśmy przyjaciół, co mową nie płochą
Umieli łzę rozpędzić ciekącą z powieki —
Lecz nam brakło i braknie pośród obcych błoni
Naszych krain powietrza, naszych kwiatów woni,
Szumu ojczystych borów i ojczystej rzeki!

Ty marzysz o Modenie, o górach, dolinie,
Gdzie kwitną pomarańcze, gdzie Panaro płynie,
Której brzegi, wspaniałe pomniki okryły —
Ja myślę o rodzinnej mojej okolicy,
Gdzie modrzew się przegląda w kryształach Pilicy,
I gdzie zamiast pomników, braci mych mogiły!

Gdy Opatrzność, naszemi łzami rozbrojona,
Wróci nas w nasze kraje — gdy śród swoich grona
Nasza twarz się rozjaśni, czoła odmłodnieją;
Miło będzie obudwom wspomnieć w owej chwili,
Żeśmy z tej samej czary wspólną gorycz pili —
I tąż samą się w smutkach cieszyli nadzieją!
Aix, 1836.