Kto zimnem okiem widzi te wdzięki,
Ten niech nie bierze lutni do ręki,
Nie ma on iskry natchnienia!
Drugą są gwiazdą kochanki oczy —
Blask ich czarowny, blask ich uroczy
Silniej dla serca zaświeci;
O, kto nie zaznał co ich potęga,
Ten niech po lutnię próżno nie sięga,
W krainę marzeń nie wzleci!
Trzecią jest gwiazdą to czucie święte
Z mlekiem wyssane, z życiem poczęte,
Ojczyzna jego podnietą;
W kim się jej boski ogień nie żarzy,
Wzruszać strun lutni niech się nie waży:
Nie jest, nie będzie poetą!
Bo gdy wieszcz lutnię weźmie do ręki,
Gdy z brzmiących strun jej silnemi dźwięki
Harmonijne łączy pienia;
Ojczyzna tylko zapał roznieci,
Skrzydłem miłości tylko uleci
Z ziemi, w krainę marzenia!
Warszawa, 1830.
Z koroną na czole, Car zasiadł przy stole,
Służalcy ucztują przy carze;
Brzmią dworca komnaty i krążą wiwaty
W zbryzganym krwią polską pucharze.
W tem ręka nieznana, płomieńmi owiana,
Na jasną wychyla się ścianę,
I ogniem na murze, jak piorun na chmurze,
Rysuje wyrazy nieznane.