W chacie siedział Czeczeniec na ławie,
Patrząc w gościa, co przybył z synami —
Poglądało w przychodnia ciekawie
Młode dziewczę z czarnemi oczami. —
I gospodarz przemówił do niego:
«Cudzoziemcze, przybyły zdaleka,
«Bądź pozdrowion u progu mojego,
«Pod mym dachem gościnność cię czeka. —
«Wolny góral, choć zdala od świata,
«Mieszka w chacie jak orzeł na skale;
«Lecz przychodnia przyjmuje jak brata,
«Bo gościnność szanują górale. —
«Ja ci konia i strzelbę dam moją,
«Starszy syn doda prochu i kuli,
«Młodsi, z życiem cię naszem oswoją,
«A ma córka cię piosnką rozczuli.
«Jakikolwiek cię zamiar przywodzi,
«Jakikolwiek twój naród i wiara,
«Bratem moim kto w progi me wchodzi,
«Choćby nawet służalcem był Cara.»
∗
∗ ∗ |
Ogień wybiegł na lice młodzieńca,
Oczy, duszy zabłysły obrazem,
I ściskając prawicę Czeczeńca
Odpowiedział mu takim wyrazem:
«Synem jestem krainy dalekiej —
«Inny ród mój, obyczaj i wiara,
«Lecz nas serca złączyły na wieki
«Bom i ja przysiągł zemstę na Cara. —