Strona:Poezje (Gaszyński).djvu/224

Ta strona została uwierzytelniona.

lustrady, wyciosanej w tak misterne ogniwa i łuki, że jej marmur czerwony zda się brabanckiej koronki tło, uchodzi szczęśliwa para kochanków zdala od wejrzeń natrętnych — i już stanęła tam, gdzie z drzew pomarańczowych z grenadów i mirtów aleje usrebrza księżyca blask. — Kielichy tysiąca kwiatów, złotych owoców mirjady ożywione rosy nektarem, w nocnym wietrze na powietrze balsamiczną leją woń, a słowiki śród gałęzi, zda się kwilą pieśń wesela i tryumfu hymn!


∗                    ∗

Naprzeciw mruczącej fontanny co w konchę z porfiru kryształowe sączy łzy, na ustroniu stoi ławka kamienna — na tej ławce usiedli oboje. — Don Enrico w nieznajomej, pałający, pożądliwy topi wzrok; i w milczeniu duma sobie jakie lilje twarzy, jakie korale ust pod osłoną owej maski się kryją; pod tym czarnym atłasem domina, jakie puchy łabędzie, jaki alabastrów śnieg! — Pod tą zazdrosną mantylą jaki wzrok musi błyskać uroczy — jakie oczy! — dwie gwiazdeczki dwoje czarnych słońc! — A w tem sercu ukochanem ile uczuć utajonych! O! nad Peru i Golkondy stokroć większy skarb!


∗                    ∗

Wreszcie upadł na oba kolana, szepce jej miłośne zaklęcia i przysięgi namiętne. — Jej niewolnikiem wiecznym chce być, zmiatać ustami z pod stóp jej lecący proch! Lecz ją błaga by w tej chwili odsłoniła mu z pod maski swą anielską twarz. — Senorita umilkła i tylko skinieniem odmawia, młodzieniec nalega więcej — a ona mówi ze smutkiem: «O! nie pragnij tego nigdy, o Enrico mój!» — A on stęskniony i biedny, i słów brzmieniem i wejrzeniem, wzdycha, prosi wciąż. «Niech więc będzie jako żądasz» już nie słodki, czarujący, lecz piorunny odrzekł głos.


∗                    ∗

Znikła maska i mantyla i czarnej sukni atłasy oberwał świszczący wiatr; a przed klęczącym Enrico, z ławki ka-