A Maksym znów milczał i dumał głęboko —
Aż rzekła Helena: Uściśnij twą żonę
«I wstrzymaj rumaka — i zrzuć tę zasłonę
«I dozwól niech lubej obaczy cię oko.»
A on znowu westchnął i mówił tak do niej:
«Tej nocy przybędziem w mych ojców mieszkania,
«Tam tkane z jedwabiów nas przyjmą posłania
«I złota firanka kochanków osłoni.»
Helena odparła: «Czyż tegom ja godną?
«Dziś dawna twa miłość w pogardę się zmienia;
«Dla czegóż jednego nie zwrócisz wejrzenia?
«Nie jestżem dziewicą nad wszystkie urodną?»
— «Heleno! rzekł Maksym, tu dostrzedz nas mogą,
«Lub bracia od ojca wysłani pogonią —
«Gdy bawić się będziem, nas w drodze dogonią.»
I mówiąc to, konia popędzał ostrogą. —
— «Ach! wstrzymaj się, wstrzymaj! Helena wołała,
«Już widzę że serce twe dla mnie się zmienia;
«I jeśli w tej chwili nie zwrócisz wejrzenia,
«Zeskoczę z rumaka choć umrzeć bym miała.»
Więc Maksym rumaka zatrzymał w poskoku —
I zrucił zasłonę co oczy mu kryła —
Helena ku niemu wejrzenie zwróciła:
O! nieba! dwie w każdem źrenice miał oku!
Śmiertelne, śmiertelne Maksyma wejrzenie —
I wprzódy nim dotknął ustami jej lica,
Już głowę na piersi schyliła dziewica
I duszy w pobladłej nie było Helenie!
Strona:Poezje (Gaszyński).djvu/235
Ta strona została uwierzytelniona.