Ufaj Bogu co wiedzie — droga już niedługa;
Wkrótce świat nowy z morskich fal ci się ukaże!
Bo Geniusz i Natura w jednej chodzą parze,
I co pierwszy dociecze, musi stworzyć druga!
Na błoniu ojczystem, o kiedyś — przed laty,
Beztroski młodzieniec codziennie rwał kwiaty —
I w wianki je zwijał woniące;
Codziennie szum borów i ptasząt kwilenia
Płynęły mu w piersi — a z dźwięków tych brzmienia
Wysnuwał piosenek tysiące!
∗
∗ ∗ |
Lecz wkrótce młodzieńca, poetę-żołnierza,
Los poniósł daleko na obce wybrzeża
Z koszturem pielgrzyma u ręki;
I odtąd w tęsknocie, w żałobie i trwodze!
Mniej kwiatów na wianki już zbierał po drodze,
Mniej częste snuł z piersi piosenki!
∗
∗ ∗ |
I z każdym mu rokiem mniej woni i słońca;
Wiośniane dni krótkie, a zimy bez końca,
I codzień mu smutniej, boleśniej!
Więc z krain dalekich, z tej niwy ciernistej,
Posyła dziś w darze ku ziemi ojczystej
Niewiele i kwiatów i pieśni!