Strona:Poezje (Władysław Bełza).djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

III.

We dworku pusto i głucho i czarno,
Śmiech tylko sowy z za węgłów dolata,
Straszne widziadła przed oczy się garną,
Z księżycowego pozbiegane świata.
Więc blade cienie, i upiory wstrętne,
I strzygi — jęcząc przed okiem migają;
Tataj rusałki wdzięczą się ponętne,
Tam, dziwożony w lesie chichotają.

Lecz anim pragnął z rusałką wesela,
Anim przed strzygą nie zadrżał ni razu,
Szkaplerz mię bronił i krzyż Zbawiciela,
I welon z Marji odpięty obrazu.

Lecz czemuż w dworku tak pusto i smutno?
W dworku, co dawniej brzmiał pieśnią i gwarem?
Dziś, jak zaklęty tajemniczym czarem,
Nagle padł w przepaść i ciszę pokutną?

Czemuż to serce, co dawniej do świata,
Ptakiem mi z piersi rwało się namiętnej,
Jak pogrzebowy dzisiaj dzwon kołata,
Jękiem boleści i rozpaczy smętnej?

Nie przerywajcie tej ciszy grobowej! —
Gołąbka moja złożona do truny!
Warkocz ubrała w listek kalinowy,
Usteczka w uśmiech, a serce w całuny!