(Z HEINEGO.)
Od zachodu ptaszę leci,
Ku wschodowi szybkim lotem,
Tam gdzie świat się wiecznie kwieci,
Gdzie się w słońcu kąpie złotem.
Kędy palma nad strumieniem,
Nad krysztalnym, cień rozwiewa,
Gdzie zefirek lekkiem tchnieniem,
Igra z bladych gwiazd promieniem,
Zawisł, i tak śpiewa:
„Ona go kocha! — ptaszyna głosi —
I w sercu swojem, w serduszku małem,
Bezwiednie obraz jego wciąż nosi,
Bo on jej szczęściem, ach! szczęściem całem!
On w marach sennych przed jej oczami
Zjawia się zawsze, a ona dłonie
Całuje jego, i zrasza łzami —
A imię jego w ustach jej płonie!
I z tem imieniem, w pół rozmarzona,
Skłania swą główkę na sen uroczy;
Z niem się przebudza, a przelękniona,
Przeciera jasne, przecudne oczy!
I nie przestaje nucić ptaszyna:
Ona go kocha! śliczna dziewczyna!”
Na pokładzie okrętu, o maszt wsparłszy głowę,
Nie mogłem się nasłuchać tych słów czarujących;
Przedemną wrzały fale ciemno lazurowe,
Jak tabun dzikich koni, srebrną grzywą lśniących!