A pod kozakiem koń wiatronogi,
Rży, bryzga pianą — i leci!
Pospiesza kozak — a gwiazdy świecą
Rozwiane w górze szeroko.
I smętne dumki w ślad za nim lecą,
Naprzód myśl bieży i oko.
Faluje z wichrem grzywa rozwiana,
Jak orzeł w chmurach koń — pływa.
Chyżej od orła gna myśl znękana,
I żwawiej serce się zrywa.
Koń wierny w biegu wichry przerzyna,
Aż serce rośnie kozacze.
O, rwie się kozak, kędy dziewczyna,
Czeka na niego i płacze!
Spojrzał gdzie ściany chatki bieleją —
Wkrótce ich w cerkiew powiodą —
Cieszył się kozak, mamił nadzieją,
Jak rybka cieszy się wodą.
Słuchaj kozacze: ciężkie, brzemienne,
Jęki się dzwonów ozwały —
Z oczu mołojca, cięższe, kamienne,
Łzy na pierś twardą spadały —
Miesiąc z chmur czarnych pojrzał grobowo,
Coś ludzie roją się tłumno.
Dziewczęta trumnę niosą dębową —
O! — powiedz! czyjaś ty trumno? —
Za trumną matka idzie wybladła,
Zawodzi jękiem i płacze —
Na trumnę grudka ziemi upadła! —
Zapóźno! — W drogę kozacze.
Kraków, 10 Czerwca 1869 r.