Strona:Poezje (Władysław Bełza).djvu/207

Ta strona została uwierzytelniona.
DUMANIE.


Czemuż nie jestem piewcą słowikiem,
Czarownej lutni piastunem?
Wieszczego słowa — Pańskim lirnikiem?
Owym natchnienia jasnym promykiem,
Aniołem? — miru zwiastunem!
Czemuż pieśń moja, cicha, nieznana,
Dziś spływa jękiem stłumienia?
I jak gwałtowną burzą miotana,
Zerwie się — błyśnie — i skona!

Tęskna myśl moja, ni z maju tchnieniem,
Żałobnej szaty nie zmieni;
Gdzieś za czarownem goni wspomnieniem,
Zamiast radosnem powitać pieniem
Rozbłysk wiosennych promieni! —
Zaledwie dumka rankiem po rosie,
Na łąki spłynie kwieciste,
Aby w miłości świętej odgłosie,
Pozdrowić łany ojczyste!

A choć i z pieśnią przebiegam błonie,
Pieśń mi zamiera wśród łona.
Śmiertelny powiew na twarz mi wionie,
Pierś moja ogniem zda się że płonie,
Napływem uczuć wzburzona.
I znów samotny błądzę w oddali
Jak cień wiecznego żebraka! —
Tak biegiem wrzącej upływa fali,
Cierniowe życie śpiewaka.

  1864 r.