Kobieto, dotąd życia nieświadoma walki,
Nieznająca praw jego, ni drogi, ni mety:
Byłaś do dziecka szału podobną, lub lalki,
Lecz na czole twem diadem nie błyszczał kobiety!
Dotąd pierś męska w życiu, była dla cię tarczą
Trwożna ptaszko! fantazji wykarmiona mlekiem.
Dziś męże zniewieścieli — a burze już warczą —
Z popiołów wzleć Fenixie i stań się człowiekiem!
Bądź człowiekiem — patrz, oto droga się rozściela,
Na tej drodze nędzarzy widzę albo dziatki:
Ci odnaleźć nie mogą krzyża Zbawiciela,
Te od krzyża odeszły i od trumny matki.
Bądź człowiekiem — niech siły w tobie się wytężą,
Niechaj dłoń twoja czuwa nad otchłani cieniem:
Cnotą podbijaj męstwo, sercem zrównaj mężom,
A więcej wzniesiesz słowem, niż oni ramieniem.
Bądź człowiekiem — nie wzdychaj do skrzydeł anioła,
Bo nie w eterach tobie odprawiać gonitwy.
Człowiek woła miłości — ziemia pracy woła,
Dziecię, drobne rączęta splata do modlitwy.