Strona:Poezje (Władysław Bełza).djvu/249

Ta strona została uwierzytelniona.
ZA ORŁEM.


Co smętnym tak wzrokiem spoglądasz do góry,
I czemu łza błyszczy w twem oku?
Azali zazdrościsz że srebrno ten pióry
Król ptaków — tak śmiało szybuje pod chmury,
Czyż śmiałbyś go ścigać w obłoku?
Nie zrównasz orłowi — choć orlim tyś dzieckiem,
Nie zrównasz orłowi w polocie!
Twe skrzydła podcięto w ujęciu zdradzieckiem,
I w brudzie skąpano i w błocie —

Coś spojrzał tak dumnie? Hej, orli mój synu!
Daremno się silisz, daremno!
Odarto skroń twoją — odarto z wawrzynu,
Twe dłonie osłabły, niezdolne do czynu,
I w przepaść strąconyś już ciemną!
Nie słucha — wzrok jego jaśnieje jak zorza!
Podleciał ku orłu, ku górze!
Radości! o Panie! już wzbił się w przestworza,
I zawisł jak gwiazda w lazurze!

Lwów, 1868 r.