Strona:Poezje (Władysław Bełza).djvu/262

Ta strona została uwierzytelniona.

Z rannych twych latek synu mój złoty,
Już przyszło witać ci nędzę!
I z pośród hańby — z pośród sromoty,
Jasną dni swoich snuć przędzę!

Lecz nie upadaj — choć los nie płuży!
Z trudem się w młode łam lata!
A hartowany wśród szaleństw burzy,
Ty dębem wzrośniesz dla świata!

Bądź błogosławion pierśmi całemi!
I wzrastaj w męstwie i sile!
I módl się często na świętej ziemi,
Na dwóch męczennic mogile!

∗             ∗

Jakżeś ubogi synu mój drogi!
Przebóg — w twych oczach żar płonie
I pierś się wznosi — gniew prze ją srogi,
I zemsta kipi w twem łonie!

Synu mój, synu! więc miecz do dłoni!
Zaż długo rdzawieć nam będzie?
Z świętym sztandarem Orła — Pogoni,
I męstwem świat się zdobędzie!

O! leć mój orle! leć na swobodę!
Gdyś skrzydła rozwiał do biegu!
Tam wasze miejsce sokoły młode!
Hańba kto odstał z szeregu!

Bądź błogosławion dzielny mój synu!
Bólem dojrzały — nie laty!
Jakże tym męstwem, co rwie do czynu,
Jakżeś mój synu bogaty!

Kraków, 18 Lutego, 1869 r.