Obrazek niniejszy, a raczej legenda wziętą została z ust ludu. Do dziś dnia jeszcze w okolicach Grojca, niewielkiej wioski na trakcie pomiędzy Koninem a Kaliszem, krąży podanie o umęczonym staroście — podanie jakie nawet zapisane jest w aktach kościoła Grojeckiego, i przekazane pamięci potomnych na bryle granitu, która niby pomnik grobowy, wznosi się na tamecznym smętarzu. Kamień pomieniony wyobraża w płaskorzeźbie zbrojnego rycerza w koronie, niewiastę z pękiem kluczy i małą obok niej dziecinę. Nadaremnie pytałem włościan Grojeckich o nazwisko bohatera ich legendy. Zatarło się imię jego w pamięci ludu, rozsypało niemal że tak powiem w gruzy wraz z murami wspaniałego niegdyś zamku — po którym dziś zręby tylko zostały.
W obrobieniu poetycznem istnieją w literaturze naszej dwa dramata, w których bohaterem jest Karliński. Pierwszy z nich pióra Al. Fredry, zamyka się w jednej, pełnej życia i dramatyczności scenie p. n. „Obrona Olsztynu” — drugi, owoc natchnienia Syrokomli nosi tytuł: „Kacper Karliński, dramat historyczny w 3 aktach”. Obu powyżej przytoczonym poetom, jak i mnie za nimi, za treść do dramatu posłużył wypadek zapisany u Niesieckiego w tych słowach: „Karliński herbu Ostoja, w Krakowskiem województwie i indziej. Kaspra synów siedmiu w różnych okazjach mężnie stawając, na placu poległo. Ósmego Zygmunta ojciec sam zabił: gdy albowiem ten Kasper zamku Olsztyńskiego za Zygmuntem królen przeciwko Maksymilianistom bronił, ci chcąc ustraszyć odważnego junaka, odgrażali, że syna jego zabić mieli i z mamką, niespodzianie tłumem napadłszy na dobra jego, w domu zabrali — jeżeliby zamku nie poddał; nic się tem jednak nie zmieszał Kasper, więcej wierność ku Panu swemu szanując niżeli syna; dlatego na adwersarzów rychtować działa kazał, sam z jednego między kupę przeciwną wystrzeliwszy, na syna własnego trafił: zabił.”
Improwizacja ta, jest odpowiedzią na następujące przemówienie Pola, do młodzieży służącej w straży ochotniczej ogniowej. — „Po ciężkiej zimie, chciałem odetchnąć tchem pierwszej wiosny: być świadkiem waszych zabaw ochoczych. Raczyliście mnie odszukać w tłumie i wprowadzacie do waszego koła jako gościa. Dziękuję za ten zaszczyt i w prawicy komendanta straży ogniowej ściskam was wszystkich. Piękne to powołanie stać na straży bespieczeństwa publicznego. Winszuję wam tego — że się już od młodości wprzęgacie do usług obywatelskich! Winszuję wam równie i cieszę się tem, że się pod Bożem niebem dobrze bawić umiecie, jak na młodych przystało. Wierzcie mi, nie ma wyższego powołania dla człowieka i Polaka jak gasić zły ogień a żywić ogień święty. Niech więc żyją Ci co złe ognie tępią a święte ognie żywią! Niech żyje straż ochotnicza.”