I ciebie piękną i ciebie młodą
Twój Klefta karmił chlebem i wodą,
Grubą tkaniną osłaniał;
Jak antilopa skacząc przez skały
Z tobą i z nożem w ręku — zuchwały!
Zbrojne me Spahi rozganiał.
To też mnie srogo męczyła trwoga,
Zanim nadeszła ta chwila błoga,
Kiedy przy blasku kagańców,
Głowę psa tego lizałem w worze —
A ciebie Peri! wiódł na me łoże
Wódz moich czarnych rzezańców.
Lazaro! teraz sypiasz na puchu,
Oddech twéj piersi w lekkim podmuchu
Kołysze fręzlą kotary;
Czegoż tak smutna siedzisz od ranka?
Czyli przechodnia, jaka cyganka
Rzuciła na ciebie czary?
Przebóg! krwią twoja splamiona warga,
Gniewna twa ręka na szmaty targa
Srebrnego zawoju końce;
Jakaż chęć twoją zapełnia duszę?
Powiedz! a ziemię, niebo poruszę,
Nowe zapalę ci słońce!
O powiedz! jakie są twe życzenia,
Choćby to dziecka były zachcenia,
Ja je wypełnię od razu;
Oto niewolnik klęka przed tobą,
Miej litość nad nim, miej ją nad sobą,
Wyrzeknij słowo rozkazu.“