Strona:Poezje Michała Bałuckiego.pdf/67

Ta strona została uwierzytelniona.

Że młodzieniec szedł do szkoły właśnie,
I przeczuciem, czy trafem zagnany
Wszedł i trafił na śluby swej kochanéj. —

O miłości téj opowiem wiernie:
Panicz ciotkę miał, ciotunia głucha;
Ale dobra, poczciwa starucha,
I kuzynka kochała niezmiernie;
Więc kuzynek korzystał z dobroci,
I co lato przyjeżdżał do cioci.
I zdarzyło się w tę porę samą,
Że ta panna, co dziś u ołtarza
Tak nieśmiało przysięgę powtarza,
Przyjechała tam także z swą mamą;
Ale wtedy młodsza była wiele. —

Panicz patrzał na pannę nieśmiele,
I panienka na niego ukradkiem —
Aże się raz spotkali przypadkiem
Przy malinach... i rumiani cali
Długo, długo ze sobą gadali. —