Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/004

Ta strona została uwierzytelniona.

toć i nadzieja w Bogu, że odepchniętym nie będę. — Jedna nóta miłości i wiary poruszała mi serce; monotonna dla wielu, niedość śpiewna dla wszystkich, a która mimo to, jak mnie dochodzą głosy, na podobieństwo owéj wciąż jednéj skowronkowéj nóty, u braci rolników i dzieci, które nie wymagają wiele, gościnne znalazła przyjęcie. Obrazki moje wiejskie nie przychodziły mi sztucznie pod pióro, ale wszystkie wywołane wspomnieniami z kraju, kędy dziś tak wiele dusz czystych drogą poświęceń na łono Przedwiecznego przeszło — nie idealizowałem nic, kreśliłem rzeczy z głębokiego przekonania — nie powodowałem się fantazją, mając w duszy zapisaną na wieki rzeczywistość, któréj wznioła[1] karta w dalekiéj przyszłości tylko prawdziwie zrozumianą być może. Na duszy mojéj jaki wychodząc z kraju uniosłem obraz taki mi nieustannie do pamięci powracał. Kraj rozbrojony po ziemsku, ale uzbrojony w męczenników świętą wytrwałość i w tę ogromną wiarę, która cuda czyni, skrystalizowany w jedném pojęciu sprawiedliwości Bożéj, która ostatecznie musi zwyciężyć. W ludzie polskim nie widziałem szamotania się Tytanów i przeto dotykając téj rzeczy, miałem sumienie nie poruszać tego, czegom nie widział; z ludu i z ludem zrosły, nie wysuwałem naprzód własnéj osobistości, trzymałem się strony jego serca, zmilczając niedostatki, które nikogo nie budują. O tém, co się zowie sztuką i co pisać dla sztuki, nie miałem pojęcia; a jeźli kiedy coś podobnego wyszło z pod mojego pióra, zapewnić mogę: że o tém nie myślałem. — Pismom moim życzyłem dobrego losu, ale krzywdę mi czyni każdy kto dowodzi, żem sobie jakiekolwiek zyski z tego krzesał, żem to robił dla schlebiania tym lub owym wyobrażeniom, — z miłością dla braci moich nie zajrzałem nikomu ani talentu, ani powodzenia, pewny, że na wielkim dworze mojéj ojczyzny znajdzie się kącik

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – wzniosła.