Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/027

Ta strona została uwierzytelniona.

Rozjaśniło się stworzenie
Na wschodzącéj prawdy wschód.
I co dla świata było tajemnicą,
Aniołom pieśnią, a szatanom trwogą,
Tobie się stało pod strzechą ubogą,
O przenajświętsza dziewico!
Tobie klęczącéj w obliczu obłoka,
Przepowiedzianéj proroctwem proroka,
Poczętéj w Bogu gdy poczynał świat;
Któréj oblicze rozjaśnił w jutrzence,
Na ziemi rozwił twe kształty panięce,
W srebrzystéj lilii kwiat.
O! Panno, panno, jakoś wielce zbożna,
Przez twe poczęcie, przez niepokalane,
Me racz spoglądać na Polskę jak zdrożna,
Ale racz spojrzeć na ranę.
Jakże głęboka, otwarta szeroko,
Jak z niéj ostatnie włokna krwi się wloką,
Ostatni z piersi dobywa się dech;
Ludy bez serca i króle kamienie,
Pamięć stracona, zatyłe sumienie,
Niemiłosierdzie i śmiech.