Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/044

Ta strona została uwierzytelniona.

Słuchajcie! noc wam opowiem pożarów,
Która przynosi koniec miastu Carów.

Znaliście kiedyś to miasto straszliwe,
Które wylęgło się jak żmija z błota,
Miasto przepychu, zgrozy, zbytków, złota,
Naśladujące Sodomę, Niniwę
I inne które pożarł ogień Boży,
To miasto więzień, miasto bachanalij,
Gdzie zbytek szalał Babilonu gorzéj,
Słuchajcie! straszne to miasto się pali...

Na błysk od łuny co padł na mą ścianę,
Na tentent carskiéj złoto-strojnéj straży,
Leciałem z tłumy ciekawością gnane,
Przestrach na każdéj spotykając twarzy.
A głos co z piersi dobywała trwoga,
Wciąż uszy moje uderzał jak fala,
Tam się zapala, i tu się zapala,
I znowu inne głosy: ręka Boga!

I iście jakby na niebios lazurze
Ognista ręka ciągnęła się w górze,