Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/058

Ta strona została uwierzytelniona.
PAMIĘCI
Ignacego Komorowskiego.



Kiedyśmy sobie podawali dłonie,
Był ranek dziwnie uroczéj pogody,
Szeroko widne nadwiślańskie błonie,
Uśmiechało się wyobraźni młodéj,
I dusze były jako skrzypków deka,
W któréj się każdy głos na dźwięk przemienia,
Ta modra Wisła co w morze ucieka,
I aż do brzegów siwego kamienia,
Wszystko śpiewało pełną wiary pieśnią,
I podnosiło serca rozkochane;
I zaśpiewali my na nótę wieśnią
Nasze niestrojne piosenki wiośniane.