A potem po nich pociągnę jak umię,
Żeby się drzewa zkochały w tym szumie.
Potem tak samo rzekę złączę z rzeką,
Niech się kochają razem, razem cieką.
Ptastwo przymuszę do jednego pędu,
Nawet kamienie ustawię do rzędu.
Zobaczysz jak się kamienie ucieszą,
I tylko nie wiem czy ludzie pospieszą.
A drugi snował dumniejsze zamiary,
Ten się połączyć chciał z księżną zaklętą,
I prawił swoją rzecz niegodną wiary,
Że sam przełamie na niéj wiatru pęto.
Że mu znajome jedno takie słowo,
Co starga wiatru przędzę lazurową.
Że gdy zaklęciem w te więzy uderzy,
Czarowna skrzydła z promieni rozszerzy,
Stając przed ludem z podziwienia niemym,
Z królewskiem czoła swego diademem;
Na którym pierwszych ogni diamenty
Palić się będą nazwiskiem zaklętéj.
Jak przestrzeń wielka szata jéj królewska,
Po ziemi płowa, po niebie niebieska,
Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/061
Ta strona została uwierzytelniona.