Tymczasem na nic wszystko poszło nie to,
Jakby na wzgardę za tę łzę wylaną,
Z liści lauru wieńce nam rozdano,
I on muzykiem został, ja poetą,
A nasza rola wciąż leży odłogiem,
Równina cierniem zarasta i głogiem,
Ciernie i różny chwast krzyże opędza,
I gdzie się spojrzeć, Boże! jaka nędza.
O! smętna marzeń bezowocnych dolo,
Jedne łzy twoje, co w przeszłości bolą.
Gdy wszelka boleść cieszy nas przebyta,
Cierń marzeń tylko nigdy nie rozkwita,
I myśl pędząca we świat pożegnany,
Unika jednéj pięknych marzeń rany.
Tak wszelka radość córką ojca bolu,
Jak orzeł srebrna na krwi pełnem polu.
Niech jednak klątwa nie ściga tych cieni,
Co żyły w świecie blasków, gwiazd, promieni,
I niechaj kary nie przyzywa na nie,
Bacząc, że wszystkim krzyż, grób i otchłanie.
Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/063
Ta strona została uwierzytelniona.