Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/068

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale zakończmy to czemu nie wierzą,
A myślą wróćmy do miłego druha,
On został w Polsce z tą dzielną młodzieżą,
Która i kocha i piosenek słucha.
On się pozostał pod muzyki czarem,
Rozlegającéj się całym obszarem.
W to kładąc wszystkie chęci nieustanne,
Żeby wciąż zbierać pieśni złotą mannę,
Miłość mu zdradna serca nie zraniła,
Spokojny zawsze, cichy zawsze, złoty,
Jedna kalina wciąż mu wieniec wiła,
Do domu wchodził jakby duch sieroty,
Coś o muzyce zawsze myślał w ciszy,
I wtedy tylko k’swoim się odzywał,
Gdy się powoli zbliżał do klawiszy.
I gdy go bracia prosili by śpiewał,
Wtedy rumieniec krasił mu jagody,
A postać jego nabierała wzrostu,
I zdawało się, że parobczak młody,
Nuci znajomą piosenkę po prostu.
Ręką objąwszy Kasienkę czy Basię,
Co to w piosenkach pawie złote pasie.