Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/069

Ta strona została uwierzytelniona.

Długiemi włosy co mu ćmiły oczy,
Wstrząsał na stronę na tę, to na owę,
Jako Krakowiak gdy w tańcu wyskoczy,
Kiedy go skrzypki ogarną lipowe.
Nóta na jego wygrywała twarzy,
Jak słońce gdy blask na wody rozdzieli,
Czasem miał postać karpackich dudarzy,
A czasem szkockich ostatnich minstreli.
Ceniony tyle ile ludzie mogą,
Mógłby żyć długo i mógłby żyć błogo,
Wciąż potrącając gminnéj pieśni stronę,
Ale nie wszystkim jedno przeznaczone.
Jemu kalinę za małżonkę dano,
Ręce szerokiém liściem przewiązano,
Za wszystkie smutki i za wszystkie żale
Ona mu swoje oddała korale,
I dziś, gdy już się uciszył na wieki,
Na brzegach naszéj ukochanéj rzeki,
Wynagradzając uczucia prostacze,
Krwawemi nad nim kalinami płacze.
Mój ty śpiewaku, moja senna nuto,
Widzisz jak wszystką przędzę nam popsuto,