Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/092

Ta strona została uwierzytelniona.

Za wolności rusza słońcem.
Cały kraj się godzi, brata,
Głuchną waśni, próżne spory,
Daléj z posad bryło świata,
Nowemi cię pchniemy tory,
A na płaskorzeźbach bocznych
Dwa dążenia, dwa widzenia,
Kaźmirza kształtów przezrocznych
Wielka postać opromienia;
Nad konającego łożem,
Postać przebita jak mieczem,
Tego co był synem bożym,
A nazywał się człowieczym.
Ten mistrz prawdy i pokory,
Któréj stolica na niebie,
W obłok wstępuje gdy chory,
Zda się go przyjmować w siebie.
A z postaci co się korzy,
Z zwyciężonych już boleści
Znać że to jest kmiotek Boży,
Że go w raju Pan domieści,
Że już odrobił pańszczyznę,