Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.

Grecya ta wielka Penelopa smętna,
Licząca próżno serca swego tętna,
Widziała jak jéj umiera nadzieja,
Żeby jéj błysnął puklerz Odysseja.
I próżno z brzegów patrzała Itaki,
Czy nie ukażą się jéj męża znaki.
Przed kształt którego wdzięczny, urodziwy,
Wieszała lampę najczystszéj oliwy.

Żadna się ku niéj nie zbliżała nawa,
Duszę młodzieńca ogarnęła sława,
Gdzie indziéj jego zwracały się stery,
Jak Alexander on dążył za sfery.....
Dom jéj królewski zostawiając biały,
Tak znieważony i opustoszały,
Przez barbarzyńskich zalotników mnóstwo,
I nikło w próżni jéj wolności bóstwo.
Wtedy rzuciła purpur i wrzeciono,
Schyliła głowę pod nieznośne brzemię,
A łzy jéj ciężkie spadały na łono,
Z łona na nogi, a z nóg jéj na ziemię,