Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie odwróciły duszy jego młodéj,
W kraj jasnéj gwiazdy, w kraj żywego Boga,
Kędy na bramie perłowéj jaśniało:
Witaj wolności ludów, żegnaj chwało.

I duch Cesarza w kraju wspomnień owych
Zkąd nań czyścowe świeciły księżyce,
Przed prawdą wieczną tak miał zbladłe lice,
Jako jutrzenka przy rozbrzaskach dniowych.
I długo w ciężkich myślach zatopiony,
Austerlickie gdy wspomina słońce,
Podrywa nagle w górę swe ramiony,
Legiony! woła a gwiazd mu legiony
Odpowiadają takie pałające,
Jak niegdyś serca w tym szlachetnym tłumie,
Co umie ginąć poddać się nie umie.

Jakaż to męka na fali błękicie,
Przez całą wieczność patrzeć w błędne życie,
Pragnąć i niemódz się z tych dni wyzwolić,
Nad każdą myślą i nad czynem boleć,