Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.

Młodości twojéj cudna była droga,
I jeszcześ wielki jak świat lecz bez Boga.

Dwakroć zwyciężon mrozami i mory,
Cesarz powraca na legjonów czoło,
I oto ciągną przez Bruxelskie bory,
Kędy jesienne mgli się słońca koło,
Tumany morskie ściągają, się kłucą,
A ziemią wzgórki jak groby się smucą.

I Cesarz widzi siebie na równinie
I widzi jak się pewność jego chwieje.
Spojrzał i poczuł w sercu że tu zginie,
Że Cezarowy wieniec wiatr rozwieje.
I nad tym przyszłym poległych obszarem,
Czuł że być lepiéj sobą niż Cezarem.
Lecz los rzucony, zatoczone działa,
Armie podobne do przeciwnych fali,
Wicher i burza w polu rozerwała,
I ten co morzu rzekł: nie pójdziesz daléj,
Napoleona trwogi przeszył dreszczem,
I armję całą wbił do ziemi deszczem.