Nietknięte bowiem były dwie tylko ostatnie,
Reszta od kul pocisków poszła między trupy.....
Szeregi nieprzyjaciół jako mrówek kupy,
Poczęły się poruszać na linii odległéj;
Te się w szyki zbierały, inne w oddal biegły,
Inne stały bez ruchu jako drożne głazy,
Czekając rychło wodze wydadzą rozkazy.
Tymczasem przed szeregiem długim, wyciągnionym,
Pop ruski w czarnych ryzach, ze srebrnym ikonem,
Zachęcał do odwagi niezliczone hufy,
Oparte o błyszczące karabinów lufy.
Nareszcie z pod namiotu, w samym skraju błonia,
Adjutant w piórach wybiegł, szybko dopadł konia,
I z wydobytą szpadą, która w słońcu świeci,
Puścił się tak pospiesznie jak chyba śmierć leci.
W okopach braci naszych ledwie garstka mała
Ściśniętemi szeregi przed kościołem stała,
Kędy w głębi schylony na ołtarza progi,
Z białemi jak śnieg włosy klęczał wódz bez nogi.
Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.