Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/003

Ta strona została uwierzytelniona.

I człek nikczemny czuł że rośnie w górę,
Rośnie het rośnie aż kędyś za chmurę,
Aż tu i chmura na dole, a owy
Czuje, że słońce już mu blizko głowy;
Aż tu i słońce gdzieś ledwie u kostki
Na one ziemskie świeci niedorostki
A człek wciąż rośnie, rozrasta się, szerzy,
Jeszcze kruszyna a w niebo uderzy.
I tak w prostocie swojéj myśli sobie:
Kiedy ja taki, to ja wszystko zrobię.
Otóż to pieśni, to mi takich dajcie,
Otóż to granie, to mi tak zagrajcie.
Ale po chłopsku to nie żadna sztuka,
Co mi ztąd, że mi jak kukułka kuka,
Albo jak bocian klekcze nad stodołą;
Człek nie wyrośnie z tą pieśnią nad sioło.
Ani nie powie sobie, że jest wielki,
I że do niego świat należy wszelki.
Coś o kochaniu, coś tam o miłości,
Coś i o swoich, ale tak jakości,
Że mu to żadnéj fantazyi nie daje,
I że mu serce jakby sól roztaje.