Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/051

Ta strona została uwierzytelniona.

Rozproszyły jak pył z kwiatu,
Z ust dziewczyny jak świt rany,
W głuchém polu zaśpiewanéj.
Jak obiega jakiém prawem,
Czy jak ptasze ponad stawem,
Czy jak obłok nad doliną,
Czy jak głosy co gdzieś giną,
Niewiadomo, dosyć na tém:
Że obiega całym światém.
Dzisiaj ledwie brzękła w polu,
Jutro już ci na Podolu,
Obleciawszy całym krajem,
Już się wdzięczy nad Dunajem,
W mazowieckim klaszcze lesie,
Po karpackich górach pnie się,
Nie uważa, Boże, na nic,
Dla niéj jednéj niema granic,
Ni świadectwa zkąd się bierze,
Progu przed nią nie ustrzeże,
Co najdalszéj dojdzie braci,
I rogatki nie opłaci.
W wieczór smutna, rzeźwa z rana,