Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/084

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie ma okrywadka,
Przenajświętsza Matka,
Ubożuchna Panienka.
Że całe ogrzanie,
Oślęce chuchanie,
I wole i wole.
Aleć to marne słowa,
Bo gdy zechce się schowa
Za ten obłok biały,
Co idzie z za skały,
A pod nim raj mały,
Przeczystych, złocistych
Aniołów.
Nie bój się o nic człecze,
Mają tam o nim pieczę,
Jeszcze lepsi od ciebie,
Co służą Panu w niebie;
Dzieciątko się śmieje,
Aż w szopie widnieje,


A czegóż ci trzeba Janku kochanku? Oj trzaćby mi Panie sam nie wiem czego, jedynéj pociechy miło-