Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/090

Ta strona została uwierzytelniona.

W onych jasnościach Zbawiciel drogi.
Józef staruszek, Boży parobek,
Siekierką żłobi cisowy żłobek,
Modrą sukmanę coraz zarzuci,
To robi, robi, to nuci, nuci,
Kto się w opiekę.....
Tymczasem z kraja
Obca dziecina to się przyczaja,
To raz przyklęknie by do pacierza,
To ręce składa to je rozszerza,
A krzyżyk z trzciny w rękach dzieciny,
To Janek z puszczy. —
Za Jankiem jagnię,
Bieluchne jagnię do matki pragnie.
To się zatrzyma, to się zacieknie,
Na cierniach, głogach żałośnie beknie,
Jako jagniątko...
Witaj Jasiuchno!
Jużeśto z puszczy, już tak raniuchno.
Ledwie że słońce weszło nad bramą,
I takeś samo przyszło? — A samo —
Dla ciebie Boże gdy się położę,