Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/093

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszelką posługę dzieciątku czyni,
Jeden jedyny głos na pustyni.
Więc kędy przejdą czyściuchna miedza,
A pustelniczek ciągle poprzedza.
— To i my za nim z boku przystaniém. —
Górą, doliną, różą kaliną,
Wyszły dzieciątka by owiec trzóda,
Pan Jezus idzie do tego luda,
A one patrzą; każde się garnie,
Jakby otworzył drzwi do owczarnie.
I sól pokazał. —
Dziwy, przedziwy,
Jakto przy Panu każdy szczęśliwy.
Każde się czoło k'niemu podniosło,
Każdemu jakby serca przyrosło,
Samo po sobie spogląda mnóstwo,
— Jużciż ubóstwo, a nie ubóstwo. —
Ledwie ramiona białe otworzył,
Już jakby szczęścia ludziom przysporzył.
— Pójdźcie, ubodzy, ja was zbogacę,
Pójdźcie, skrzywdzeni, ja wam zapłacę. —
To téż siedzące niewasty hyżo,