Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

O ziemię rzucił roztruchan złoty,
W oprawne okno pięścią uderzy,
Rękę podniesie i patrzy z wieży...

Na górnym zamku coż się to dzieje?
Sto wyrabianych chorągwi wieje,
Idą posłowie z cudzego kraju,
I niosą dary podług zwyczaju.
Jednemu sokół siedzi na dłoni,
Siedzi na dłoni, dzwonkami dzwoni,
Drugi prowadzi konia w ubraniu,
We strusich piórach w jedwabnem tkaniu,
Trzeci tarcz niesie jak obraz złoty,
A świat nie widział takiéj roboty.

Stoją, czekają aż król zawoła:
A król się chmurzy u końca stoła;
Ale posłowie czekać nie mogą,
Każda godzina kosztuje drogo,
Przyszli kłaniają, papier oddają,
Papier oddają swego czekają.
A w tym papierze stały te słowa: