Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przez miłość burzo nie szaléj dłużéj!
I wraz się fale morskie uciszą,
Jeszcze się tylko nieco kołyszą,
I widać niebo zdarte na szmaty,
Lecz już łagodnéj pełne oświaty,
Jak oko matki kiedy po gniewie,
Nad dzieckiem śmiać się czy płakać nie wie.

Po widnokręgu smudze słonecznéj,
Płynie gdzieś łódką rybak bezpieczny,
Owo i Francya cel długiéj drogi;
Toż do wędrówek nawykłe nogi
Starzec pospiesznie idący stawia,
Kijem się wspiera, modły odmawia; —
Przechodzi liczne wioski i grody,
Naród poczciwy wdzięcznéj urody,
Ale tak smutny jak żaden w świecie,
Kogo napotka, starca czy dziecię:
Lice wybladłe, oczy zapadłe.....

Po drogach więzień w żelaza brzęka,
Ciężka ludowi królewska ręka,