Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

Widzący tedy że umrzeć przychodzi,
Jako się dobrym chrześcijanom godzi,
Poklękli biedni ludzie na pacierze;
Lecz na myśl samą, że ich Bóg zabierze
Bez sakramentów i bez rozgrzeszenia,
Za wszystkie grzechy, wszystkie przewinienia,
Poczęli biadać, głowy tłuc o ścianę,
Bo chociaż wszystko Panu Bogu znane,
Ale umierać niosąc z sobą grzechy,
Bez tego słońca niebieskiéj pociechy,
Toć już najtrudniéj, i znów życia szkoda,
Do serca myśli im żałośne poda.
A w téj narzekań nieustannych dobie,
Gdy się już prawie widzieli przy grobie,
Najstarsze dziecko jakby chcąc ich zbawić,
Otarło oczy i tak jęło prawić:
Oto widzicie ja rzecz taką czuję,
Która mnie cieszy i bardzo raduje.
Wszak pamiętacie to śliczne kazanie,
Coście mnie latoś prowadzali na nie,
O Abrahamie i o Izaaku,
Którego ojciec chciał poświęcić w krzaku,